110 rocznica śmierci autora Anny Kareniny

Lew Tołstoj urodził się w Jasnej Polanie jako potomek dwóch znanych w Rosji rodzin arystokratycznych: Tołstojów i Wołkońskich. Wcześnie stracił matkę, która zmarła w 1830 roku, a siedem lat później zmarł jego ojciec. Wraz z czwórką rodzeństwa był wychowywany przez krewne ze strony ojca, a kształcony przez francuskiego, a potem niemieckiego guwernera. W 1844 roku zaczął studiować orientalistykę, a następnie prawo na Uniwersytecie Kazańskim, lecz po trzech latach zrezygnował ze studiów. W Kazaniu zaczęły się rozwijać jego zainteresowania filozoficzne, szczególnie pod wpływem twórczości Jeana-Jacques’a Rousseau. Wrócił do Jasnej Polany, gdzie poświęcił się nauce języka angielskiego, zajęciom z muzyki i samodzielnemu studiowaniu prawa. W 1849 roku otworzył w Jasnej Polanie szkołę dla dzieci chłopskich. Wiele czasu spędzał młody Tołstoj również w Petersburgu i Moskwie, głównie oddając się hazardowi.

W 1851 r. zaciągnął się do wojska i służył dwa lata na Kaukazie. Następnie w czasie wojny krymskiej walczył na Bałkanach oraz w oblężonym Sewastopolu. W latach służby wojskowej opublikował swoje pierwsze utwory literackie: pierwszą część trylogii autobiograficznej Dzieciństwo oraz Opowiadania sewastopolskie. Po wojnie, w 1856 roku, uznawany już za przedstawiciela nowego pokolenia literackiego Rosji, zrezygnował z kariery wojskowej i zamieszkał na przemian w Jasnej Polanie, Sankt Petersburgu i Moskwie.

 

Odbył dwie podróże po Europie Zachodniej (w roku 1857 i w latach 1860–1861). Podczas pierwszej z nich był w Paryżu, a następnie w rejonie Jeziora Genewskiego – w Szwajcarii i Włoszech. Wrażenia z wojaży znalazły swe odbicie w opowiadaniu Lucerna. Podczas drugiej podróży Tołstoj interesował się głównie problemami oświaty i działaniem instytucji oświatowych w Niemczech i Francji. Duże wrażenie zrobiły na nim poglądy i działalność Bertholda Auerbacha, z którym zaprzyjaźnił się, oraz pedagoga Adolfa Diesterwega. W Brukseli spotkał się z P.-J. Proudhonem i z Joachimem Lelewelem.

Pełen entuzjazmu wrócił do Jasnej Polany wkrótce po zniesieniu pańszczyzny w Rosji i zajął się działalnością pedagogiczną. Założył 13 szkół dla dzieci chłopskich w Jasnej Polanie i okolicach, wydawał periodyk pedagogiczny „Jasna Polana”, napisał i wydał podręczniki, opowiadania i bajki dla dzieci, był jednym z nauczycieli w założonych przez siebie szkołach.

W roku 1862 ożenił się z Zofią Bers (córką lekarza), poświęcił się rodzinie, obowiązkom i gospodarstwu wiejskiemu oraz swej twórczości.

Lata siedemdziesiąte XIX wieku były ważnym okresem w procesie kształtowania się jego poglądów. Naukę Chrystusa pojmował racjonalistycznie, jako system etyczny, odrzucał wszelką przemoc (w tym państwo i Kościół, lecz głosił hasło „niesprzeciwiania się złu przemocą”). Nawoływał do powrotu do natury (tylko praca chłopska jest bogobojna, ziemia i rola należą do wszystkich) i przejawiania czynnej miłości bliźniego. Uważał, że wiele zdobyczy cywilizacji jest złem, ponieważ, jako dostępne tylko dla niektórych, pogłębiają przepaść pomiędzy bogatymi a biednymi. Występował również przeciw „czystej sztuce” uprawianej z potrzeby estetycznej. Popadł w zatarg z rządem (zakaz rozpowszechniania jego pism) i z Cerkwią (został ekskomunikowany i wydalony z niej w 1901). W tym czasie nominowany był do Literackiej Nagrody Nobla (mówiono o nim jako o najważniejszym kandydacie), której ostatecznie nie otrzymał.

Fotografia Tołstoja z roku 1908.

 

 

Pod koniec życia popadł w konflikt z rodziną z powodów majątkowych (chciał rozdzielić swój majątek pomiędzy chłopów). Opór rodziny i rozterki pisarza uniemożliwiały realizację zamierzeń. Od 1909 roku w osobistych dziennikach Tołstoja coraz częściej pojawiały się zapisy o zamiarze opuszczenia domu. Jesienią 1910 opuścił potajemnie Jasną Polanę, by przeżyć resztę życia zgodnie ze swymi poglądami. A było to tak….

Partyzancka odyseja

 28 października 1910 r. hrabia Lew Nikołajewicz Tołstoj obudził się ok. 3 nad ranem. Zobaczył żonę Zofię Andriejewnę, przetrząsającą papiery w jego gabinecie. Przez godzinę przewracał się w łóżku, ale wzburzenie nie pozwalało mu zasnąć. Wreszcie podjął decyzję. Prędko wstał, napisał pożegnalny list do żony, po czym obudził ukochaną córkę Aleksandrę oraz lekarza i przyjaciela Duszana Makowickiego, oznajmił im swój zamiar i poprosił o spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy. Po jakiejś godzinie gorączkowych przygotowań (Zofia Andriejewna spała dwa pokoje dalej) Tołstoj kazał zaprzęgać i wraz z Makowickim w największej tajemnicy opuścił Jasną Polanę. Aleksandra miała pozostać na miejscu, trzymać rękę na pulsie, kontaktować się z ojcem, a w sprzyjających okolicznościach dołączyć do zbiega.

Około 6.30 byli już na stacji kolejowej w Szczekinie, gdzie po półtorej godziny nerwowego oczekiwania (czy żona nie dopędzi?) wsiedli do pociągu. Tak rozpoczęła się „wielka ucieczka”, podróż, z której nie ma powrotu. Ostatni akt osobistego dramatu pisarza. Potajemny wyjazd 82-letniego starca – choć nagły i nieplanowany – da się zrozumieć tylko w kontekście całego życia Lwa Nikołajewicza, a przynajmniej ostatnich 30 lat. Na przełomie lat 70. i 80. XIX w. w sposobie myślenia Tołstoja zaszły zmiany. Opromieniony sukcesami „Wojny i pokoju” i „Anny Kareniny” pisarz zwątpił w sens dotychczasowego żywota, upływającego w sławie i dostatku wśród rodziny, słowem – w sens egzystencji bogatego ziemianina arystokraty, dziedzica dużego majątku. Skonstatowawszy, jak wielu przed nim, marność ludzkiego bytowania, sens odnalazł w pracy własnych rąk, skromnym życiu w symbiozie z przyrodą przeciwstawionemu próżniactwu i demoralizacji klas wyższych.

Sztuce przypisał rolę wyłącznie utylitarną, wychowawczą. Odpowiedzią na rozterki duchowe pisarza stało się nawrócenie z ateizmu na radykalne chrześcijaństwo, oparte na rygorystycznie interpretowanych ewangelicznych zakazach stosowania przemocy, cudzołóstwa (z czasem rozumianego jako wszelkie kontakty cielesne – stąd niechęć do instytucji małżeństwa i pochwała celibatu w „Sonacie Kreutzerowskiej”), przysięgania. Towarzyszył temu krytyczny stosunek do państwa jako aparatu zinstytucjonalizowanej przemocy i do Cerkwi, głoszącej w sojuszu z tronem fałszywą i niemoralną naukę (co w 1901 r. doprowadziło do ekskomuniki pisarza).

Prawdziwy dramat polegał jednak na tym, że Tołstoj nie potrafił tej nowej filozofii wprowadzić w czyn. Los chłopów w jego dobrach nie przestał go obchodzić, zorganizował dla nich szkołę, a w czasie głodu niósł pomoc, lecz przecież nie zrezygnował z dostatniego życia w jasnopolańskim dworze. Potępiając żądzę cielesną, nie potrafił oprzeć się wdziękom młodych wieśniaczek, a nawet niemłodej żony. Chadzał z kosą na pole, ale bardziej przypominało to poranną gimnastykę niż robotę. Z zapałem wykładał poglądy w tekstach publicystycznych i rozprawach religijno-filozoficznych, ale wciąż ciągnęło go do literatury pięknej. Tołstoj był przy tym – jak dowodzą jego dzienniki – człowiekiem o niezwykłej zdolności autoanalizy, szczerym wobec samego siebie i dlatego boleśnie przeżywającym własną słabość. Na to wszystko nakładały się pogarszające się z czasem stosunki rodzinne, zwłaszcza z żoną.

Zofia Tołstojowa, młodsza od pisarza o 16 lat, poślubiona, trzeba przyznać, z miłości jako 18-latka, była dobrą żoną i panią domu, matką jego 13 dzieci (pięcioro zmarło w dzieciństwie). Zofia angażowała się w pracę męża, przepisywała rękopisy, zabiegała o ich wydawanie. Przy tym wszystkim pozostała jednak kobietą praktyczną, dbającą o interes rodziny. Na duchową przemianę 50-letniego męża spoglądała ze zdumieniem, a niektóre jego pomysły, jak zrzeczenie się praw do swoich dzieł, traktowała jak niebezpieczne fanaberie. Ostatecznie stanęło na tym, że wszystkie utwory napisane do 1881 r. (w tym dwie wielkie powieści) pozostają własnością rodziny, późniejsze pisma stają się własnością publiczną. Konflikt na tym tle na tyle się zaostrzył, że Tołstoj spisywał testament w sekrecie przed żoną, podpisując go w lesie niedaleko Jasnej Polany w obecności sprzymierzonych z nim przyjaciół. To właśnie tego dokumentu szukała Zofia Andriejewna w pokoju męża owej październikowej nocy.

Zresztą nie chodziło wyłącznie o sprawy materialne. Żona była zazdrosna o wpływ, jaki na pisarza wywierali jego przyjaciele, a zwłaszcza nieodłączny Włodzimierz Czertkow, stały i niemile widziany przez gospodynię bywalec domu w Jasnej Polanie. Tołstoj skarżył się z kolei, że żona go nie rozumie. Kłótnie między małżonkami przeradzały się w wybuchy histerii Zofii, posunięte aż do prób samobójczych. Lew Nikołajewicz ze swej strony także daleki był od równowagi duchowej. Mocno przeżywał swą niedoskonałość. Czynił sobie wyrzuty po zjedzeniu wystawnego posiłku, za zbytek uważał codzienne przejażdżki konne (koń powinien przecież służyć tylko do pracy), okazjonalne stosunki płciowe z żoną wywoływały w nim poczucie wstydu, wstrętem napawał go próżniaczy tryb życia własnych synów. Na swój sposób kochał żonę, ale nie mógł z nią wytrzymać. Chciał wszystko rzucić. Wyjeżdżał. Wracał. Hamletyzował. „Moja sytuacja w domu staje się i stała się nie do zniesienia – pisał w liście pożegnalnym do żony. – Pomijając wszystko inne, nie mogę dalej żyć w warunkach zbytku, w których żyłem, i czynię to, co zwykle czynią starcy w moim wieku: odchodzę z życia światowego, by przeżyć w samotności i ciszy ostatnie dni mojego życia”.

Plany podróżników były niezwykle mgliste. Wielka ucieczka okazała się bowiem wielką improwizacją. Tołstoj myślał o Kaukazie, a nawet o wyjeździe do Bułgarii, gdzie, jak sądził, byłby mniej rozpoznawalny niż w Rosji. Chwilowo jednak postanowił odwiedzić swoją siostrę Marię Nikołajewnę, mniszkę w klasztorze w Szamordinie pod Kozielskiem. Pojechali tam z przesiadką w Gorbaczewie, omijając Tułę i Moskwę, gdzie łatwiej byłoby o dekonspirację. Długa podróż w wagonie trzeciej klasy w spartańskich warunkach stanowiła przeżycie samo w sobie, Tołstoj był jednak szczęśliwy szczęściem człowieka, który po ciężkiej walce wewnętrznej wprowadził wreszcie w czyn długo rozważaną decyzję. Do Kozielska dotarli pod wieczór, a stamtąd, wynajętym na stacji powozem, pojechali do Pustelni Optyńskiej, męskiego klasztoru w drodze do Szamordina. Przenocowali w przyklasztornej gospodzie. Przed spoczynkiem Tołstoj napisał do Aleksandry, prosił o przysłanie rękopisu, nad którym pracował, i kilku książek (Dostojewski, Montaigne, Maupassant). Planował, widać, dłuższą podróż.

Tymczasem w Jasnej Polanie rozgrywały się sceny dantejskie. Tuż po przebudzeniu Zofia Andriejewna, przeczytawszy pierwsze zdanie listu od męża, wypadła z domu w stronę parkowego stawu. Aleksandra z lokajami ruszyła w pogoń. Matka wbiegła na mostek, pośliznęła się (skoczyła?) i wpadła do wody. Z trudem wyratowana z tego nieszczęśliwego wypadku (szczęśliwej próby samobójczej?) przystąpiła ze zdwojoną energią do działań, obliczonych na sprowadzenie męża do domu. W swej determinacji posunęła się nawet do wysłania do Tołstoja telegramu wzywającego go do powrotu, podpisanego „Sasza”, czyli zdrobniałą formą imienia ich córki. Ta jednak, zawiadomiona przez usłużnego lokaja, zadepeszowała natychmiast do ojca z ostrzeżeniem, by wierzył tylko wiadomościom podpisanym „Aleksandra”.

„Kocham Cię i lituję się nad Tobą z całej duszy – odpisał – ale nie mogę postąpić inaczej […] Wrócić do Ciebie, dopóki jesteś w takim stanie, oznaczałoby dla mnie wyrzeczenie się życia. Żegnaj, droga Soniu, niech Ci Bóg dopomoże. […] Miesiące, które nam pozostają do przeżycia, są ważniejsze niż wszystkie przeżyte lata i trzeba je dobrze przeżyć”. Nadmiar optymizmu. Pozostały dni. Nękany niepokojem, pisarz znowu zmienił plany. Obsesyjnie lękając się pościgu Zofii, postanowił wyruszyć w dalszą drogę. Na razie do Nowoczerkaska do córki Marii Nikołajewny Heleny Denisienko, której mąż mógł pomóc w wyrobieniu paszportu. Potem na Kaukaz, może za granicę? Byle dalej. Wieczorem przestudiowali mapy, a o świcie 31 października cała kompania wyjechała z Szamordina, by złapać poranny pociąg do Rostowa nad Donem. W pociągu Tołstoj źle się poczuł. Kaszlał, zaczynał gorączkować, 38 stopni. Mimo zdumiewającej tężyzny fizycznej trudy jesiennej podróży dały mu się we znaki. Czas deptał hrabiemu po piętach.

Gorąca herbata i kompresy przyniosły tylko chwilową ulgę. Próbował coś czytać, dyktować, przerwał jednak, bo gorączka rosła. Wreszcie doktor Makowicki zdecydował, że podróż trzeba natychmiast przerwać. Tołstoj początkowo nie chciał o tym słyszeć, zgodził się po długich perswazjach. Na najbliższym postoju – niewielkiej stacji Astapowo (dziś Lew Tołstoj) w guberni riazańskiej – Makowicki pobiegł do naczelnika stacji. Ten, słysząc o dostojnym gościu, natychmiast udostępnił mu dwa pokoje w swoim służbowym mieszkaniu. Chory Tołstoj ze słabym uśmiechem odpowiadał na pozdrowienia zaskoczonych pasażerów. Był dobrej myśli: podleczy się i najdalej za parę dni ruszy dalej.

Agonia Lwa Tołstoja stała się wydarzeniem medialnym. Jego wyjazd od początku był tajemnicą poliszynela, wszędzie go rozpoznawano, wieść rozniosła się lotem błyskawicy, trafiła na pierwsze strony gazet. Zanim do Astapowa zdołał dotrzeć ktokolwiek z rodziny, zebrał się już tłumek korespondentów prasowych. Mieszkanie naczelnika Ozolina przerodziło się w twierdzę, do której wpuszczano tylko najbardziej zaufane osoby. Dziennikarze godzinami wyczekiwali na jakąkolwiek informację o stanie jego zdrowia, czyhali na każdą wychodzącą osobę, okupowali stacyjny telegraf, by nadać korespondencje. Wbrew pozorom wywlekanie intymnych szczegółów życia gwiazd na widok publiczny nie jest wynalazkiem dzisiejszych paparazzich, a ekshibicjonizm niektórych XIX-wiecznych celebrytów wprawiłby w zakłopotanie niejednego współczesnego idola.

W tłumie ludzi, którzy przybyli do Astapowa, by oddać hołd wielkiemu pisarzowi, a częściej po prostu pofolgować własnej lub cudzej ciekawości, prócz dziennikarzy nie zabrakło także agentów policji, lekarzy zwołujących się co jakiś czas na konsylia, a nawet popa, przysłanego tu przez Świątobliwy Sobór Cerkwi z misją przywrócenia zbłąkanej owcy na łono Kościoła. Opierano się na pogłoskach, jakoby Tołstoj podczas pobytu w Szamordinie wyraził chęć pojednania się z Cerkwią, co pozwoliłoby na zdjęcie zeń ekskomuniki. Ponieważ jednak nikt z jego ówczesnych towarzyszy nie mógł tego z czystym sumieniem potwierdzić, duchowny odjechał z kwitkiem. Tymczasem stan zdrowia pisarza pogarszał się z dnia na dzień. Lekarze nie potrafili powstrzymać rozwijającego się zapalenia płuc. Kaszlał, gorączka dochodziła chwilami do 40 stopni. Gdy na jakiś czas opadała, trochę się ożywiał, dyktował listy, prosił, by mu poczytać. Częściej jednak leżał wyczerpany, momentami majaczył.
Gdy tylko dowiedziała się o miejscu pobytu męża, 2 listopada w nocy do Astapowa przyjechała specjalnym pociągiem Zofia Andriejewna z dziećmi. Tołstoj serdecznie powitał najstarszego syna Sergiusza, który okazał mu wiele zrozumienia i nie stanął, jak Andrzej, po stronie matki. Samej Zofii w ogóle nie dopuszczono do męża. Aleksandra z Makowickim i Czertkowem – uznając, że spotkanie z żoną mogłoby dla pisarza stanowić zbyt silne przeżycie – ukrywali przed nim wiadomość o jej przybyciu, mimo że Tołstoj wielokrotnie wypytywał o wieści z domu. Doszło do tego, że zrozpaczona Zofia krążyła wokół domu naczelnika, usiłując zajrzeć przez okno do pokoju męża… Umieranie trwało tydzień. Ostatniej nocy, z 6 na 7 listopada, Tołstoj był niemal stale nieprzytomny. Dopiero wtedy wpuszczono do jego sypialni Zofię, ale nie odzyskał świadomości. Wreszcie, po dwóch zatrzymaniach oddechu – co odnotowali czuwający nad nim lekarze – około 6 rano chory wyzionął ducha. Tak zakończyła się ostatnia podróż Lwa Tołstoja. Jego odyseja. Odyseja… od Penelopy.

 

 

Źródła: fokus.pl, pl.wikipedia.org

Wspominając wybitnego twórcę  w 110 rocznicę śmierci proponujemy powrót do klasyki: